Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Neco God
|
Wysłany:
Nie 18:49, 16 Paź 2005 |
|
|
Dołączył: 12 Paź 2005
Posty: 292 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ciechocinek
|
Elwira Concre
Wolnym krokiem zchodziła ze zbocza Gór Bezimiennych. Ostatni raz odwróciła się i zobaczyła zarys swojej szkoły. Musiała ją opuścić, gdyż ukończyła już naukę. Mogłaby zostać i nauczać innych, ale miała misję do spełnienia. Zacisnęła dłoń. Gdzie jesteś siostro? -zadała w myślach pytanie. Na chwilę jej rysy złagodniały, by szybko zmienić się w maskę ironii i kpiny. Chwilę później była już na dole i szła jakąś drogą.
Mijała wioski, w krótych mieszkańcy jeszcze spali. Nie na darmo wybrała tak wczesną porę na odejście. Nie chciała być zauważona przez nikogo. Z oddali zauważyła jedną z kilku wież, które zwiastowały bliskość Tealsburga. Jako, że była głoda i spragniona, stwierdziła, że może na chwilę zboczyć z drogi i posilić się w jakiejś karczmie. Przy okazji zwiedzi miasto.
Na głównej drodze był tłok, ponieważ wielu wieśniaków zmierzało na targ. Przepychała się między wozami, aż w końcu weszła do miasta, przez wielką i grubą bramę. Z zaciekawieniem patrzyła na domy i różne pomniki. W końcu doszła do wielkiego placu, na którym znajdował się targ. Panował tam straszny hałas, więc szybko znalazła jakąś karczmę. Weszła do niej i podeszła do barmana:
- Proszę śniadanie i coś do picia -zapłaciła i usiadła przy wolnym stoliku.
- Widzę, że panienka z daleka -zaczął rozmowę jeden z mężczyzn siedzących w środku.
- A co pana to obchodzi? -spytała się niemiło.
- Coś masz niewyparzony język. Rodzice Cię nie uczyli...-nie skończył zadać pytania, ponieważ głos zamarł mu w gardle. Próbował coś powiedzieć, ale nie mógł. Wszyscy zebrani spojrzeli z przestrachem na dziewczynę. Na szczęście napięcie szybko opadło, ponieważ przyszedł barman z jedzeniem i piciem. Postawił tacę przy elfce i odszedł. Ta wzięła się szybko za jedzenie i nie zwracała uwagi na innych. Wypiła napój i wstała. Wyszła, ale zanim to zrobiła, to odczarowała mężczyznę.
- To jest czarownica! -zaczął krzyczeć. -Musimy ją spalić na stosie! -wyszedł, a za nim reszta. Na dworzu czekała na nich niespodzianka. Po elfce nie było śladu!
Elwira uśmiechała się do siebie. Znowu nabrała tych głupich ludzi! Czy oni myśla, że ja jestem tak głupia, żeby zostać i dac się złapać? -pomyślała i zaczęła się śmiać. Po raz pierwszy od dawna.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
Usagi Pierwsze kroki
|
Wysłany:
Pon 7:35, 17 Paź 2005 |
|
|
Dołączył: 12 Paź 2005
Posty: 11 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Meril Lanthir/Brin
Zaczął się nowy dzień. Meril otworzyłą prwe oko...
- Już dzień... - Meril
Dziewczyna otworzyła drugie oko i przeciągle ziewnęła. Wyjrzała za okno. Była w mieście Freeton.
- Dawno nie jadłam... Gdy tu wczoraj przybyłam ledwo zdążyłam wynająć pokój... - Meril
Elfka wyskoczyła zgrabnie z łóżka. Poszła do łazienki i wzięła orzeźwiający prysznic... PO chwili wyszła i zabrała swoje rzeczy. Jeszcze raz spojrzała za okno. Na szczęście była tam jej klacz, Lanai. Dziewczyna szybko wybiegłą z pokoju. Gdy znalazła się na dole, panował tłok. Udało jej się przecisnąć do karczmiarza.
- Proszę jakieś śniadanie... - Meril
Elfka położyła przed nim sakwe ze złotem. Po chwili położył przed nią tacę z posiłkiem i napitkiem. Dziewczyna przecisnęła się do wolnego stolika i usiadła tam. NIezdejmowała z głowy kaptura, który ubrała w pokoju... Zaczęła szybko pałaszować posiłek. Gdy się najadła wypiła kufel napełniony bursztynowym płynem. Gdy wstała ktoś złapał ją pod ramię.
- Może cię odprowadzić? - chłopak
- Nietrzeba. Sama trafię do wyjścia... - Meril
- Ale i tak cię odprowadzę... - chłopak
- Kim jesteś? - Meril
- Zwą mnie Swen. A ty? - Swen
- ... Nieważne... - Meril
- JA ci powiedziałem, więc i ty mi zdradź. - Swen
- Zwą mnie...Meril... - Meril
- Piękne imię dla pieknej dziewczyny ^^ - Swen
- Niepraw mi komplementów... - Meril - I tak niedziałają.
Po chwili stanęli przy drzwiach.
- Dziękuje... - Meril
Elfka lekko pchnęła drzwi. Lecz w tym samym momencie ktoś je otworzył. Pchnąl je tak mocno, że nieprzygotowana do obrony Meril upadła.
- Hej! Mógłbyś uwarzać! - Swen
Przez drzwi weszło kilku osiłków. Zmierzyło Swena dziwnym spojrzeniem. Takim sęp patrzy na padlinę... Jeden chwycił go za kark i żucił na drógi koniec karczmy. Zapadła cisza. Niektórzy ludzie w pośpiechu opuścili karczmę... Meril wstała i podbiegła z gracją do Swena.
- Nic ci niejest? - Meril
- Nie...Uciekaj stąd... - Swen
- No wiesz. Niezostawie cię tutaj. - Meril
Dziewczyna prubowała pomóc mu wstać. lecz usłyszała wtedy głos jednego z osiłków.
- Te lala. Chodź do nas. Zostaw tego słabeusza. - osiłek
- Sto razy bardziej wole go od was. - Meril
- OBrażasz nas tym! A my niel;ubimy być obrażani! - osiłek
- To sobie nie lubcie. - Meril
- Niezadzieraj z nimi... - Swen
- Wiem co robię... - Meril
Jeden z osiłków ruszył w jej stronę niszcząc co popadnie.
- Niebędziesz sie sytawiać! - osiłek
- Stój gdzie stoisz!! - Meril
- Hę? - osiłek
Osiłek zatrzymał się. W głosie Meril zabrzmiała tak twarda nuta, tak przepełniona mocą, że on nieprubował nawet walczyć. Poprostu zatrzymał się.
- Hej! Co ci się stało? - osiłek 2
- NIc...- osiłek
Osiłek 2 ruszył w kierunku Meril.
- Powiedziałam! Stój gdzie stoisz!! - Meril
2 też stanął... I tak też było z pozostałymi.
- Jak to zrobiłaś..? Jesteś czarownicą...?! - Swen
- Nie....Nieważne... - Meril
Osiłkowie nagle jakby obudzili się z dziwnego snu. Spojrzeli zdenerwowanym wzrokiem na Meril i Swena.
- Nikt niebędzie sobie z nami pogrywał! - osiłek 3
Meril spojrzała na nich rozbawionym wzrokiem i poprostu się rozesmiała. Jej smiech był tak piękny, że osiłkowie patrzeli na nią "jak zaczarowani". Lec gdy ten tylko ucichł, znowu sie wkurzyli.
- Niebędzie się z nas śmiała dziewka!! - osiłek 4
Jeden z nich zaszedł od tyłu elfke. Złapał ją w pasie i podniusł do góry...
- Nieładnie... - Meril
Jej głos zmienił się nie do poznania....
- Dżentelmeni tak nie postepują! Postaw mnie natychmiast! - Meril
Siła i moc drzemiąca w jej głosie przestraszyły mężczyzna i natychmiast ją postawił.
- Niebęde się z wami dłużej bawić! - Meril
- My się niebawimy! - osiłek 1
Osiłek podszedł do niej i szybkim ruchem zdarł z niej kaptur...
- Elfka! - Swen
- Elfka! - osiłkowie
- Elfka! - karczmarz
Karczmę wypełniły krzyki "elfka". Żadko się je spotykało w takich ruchliwych miastach, więc była to sensacja...
- Jesteście nieznośni! - Meril
- Nigdy jeszcze niewidziałem takiej...lśniącej elfki... - Swen
- I najprawdopodobniej widzisz ostatni raz! Lanai!! - Meril
Do karczmy wdarła się klacz Meril. Elfka wskoczyła na nią z gracją. Lanai wyjechała galopem z miasta. Elfka szybko nałożyła na twarz kaptur....
- Głupcy... - Meril - I znowu się niewyspałam... =="
- Lanai...prześpię się trochę w siodle. - Meril
Klacz cicho zarżała na zgode. Meril opuściła głowę na grzywę Lanai. Zmorzył ją lekki sen...
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Bunny Pierwsze kroki
|
Wysłany:
Pon 14:32, 17 Paź 2005 |
|
|
Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 37 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Była już noc.Rose weszła do jednego z miast.Wszędzie były rozwieszone plakaty które reklamowały jej koncert
-Ja to mam szczęście...Nie wiem co mam począć...Ehh ale śpiewać trzeba-westchneła ciężko Rose.
Ruszyła w kierunku centrum.Usiadła na ławce i zaczeła cicho śpiewać czyszcząc swój sztylet.
Noc była ciemna a gwiazdy powoli rozpalały się na niebie.
-To będzie piękna a zarazem spokojna noc..-powiedziała Rose i położyła się na trawie.
-Taka młoda dziewczyna jak Ty nie powinna nocować pod gołym niebem-odezwał się męski głos.
Rose spojrzała w jego strone.
Stał tam 16-letni chłopak.Miał długie białe włosy,niebieskie oczy i był bardzo przystojny.
-Czego chcesz?!-warkneła dziewczyna
-Nic,kochanie-odpowiedział chłopak
-Kochanie?!Słuchaj no za kogo ty się właściwie masz?!-warkneła Rose
Chłopak uśmiechną się i znikną.
-Kim on był...-szepneła poczym spowrotem położyła sie na trawie
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Usagi Pierwsze kroki
|
Wysłany:
Pon 14:55, 17 Paź 2005 |
|
|
Dołączył: 12 Paź 2005
Posty: 11 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Meril Lanthir/Brin
Meril obudziło rżenie Lanai. Dziewczyna zaczełą nasłuchiwac. Usłyszała dwa męskie głosy.
- Co by tu robiła dziewczyna śpiąca na koni? Czasy są niebezpieczne... NIepowinna jeździć samotnie. Nawet na szlakach handlowych... - głos1
- Masz racje ojcze... Może ją obudzić? - głos2
- Hmm... - głos1
- Nietrzeba. Kim jesteście? - Meril
Mężczyzn zdziwiło nagłe przemówienie dziewczyny.
- Jesteśmy handlarzami... - głos 1 - Zwą mnie Bahoo.
- Ja jestem Celeb. - Celeb
Bahoo i Celeb spoglądali pod kaptur dziewczyny. Nic niezdołali dostrzec.
- Nastały niebezpiezne czasy.. Niepowinnaś zasypiać w siodle. - Bahoo
- Dziękuje za troske. Ale naprawde potrafie zadbać o siebię. - Meril
- Przepraszam... Czy mogłaby pani powtórzyć imię? - Bahoo
- Nieprzedstawiałam się. - Meril
Zaczekali chwilę.
- Więc może się przedstawisz?! - Celeb
- Zamilcz! Zachowujesz się niegrzecznie! To jest dama! - Bahoo
- Jest pan prawdziwym dżentelmenem... A pańskiego syna należy nauczyć większej dyscypliny. - Meril
- I kto to mówi? Kobieta... - Celeb
- Synu! - Bahoo
Celeb zamilkł. Bahoo wpatrywał się przez chwilę w Meril.
- ==" Może zdjęłabyś łaskawie kaptur?! - Celeb
Tym razem Bahoo niezaoponował...
- NIe. - Meril
- NIegrzecznie jest rozmawiac z ludźmi z zasłoniętą twarzą. - Celeb
- Może i tak. - Meril
- =="" - Celeb
- Niegrzecznie jest być niemiłym dla kobiet. A ty jesteś bardzo niegrzeczny wobec mnie. - Meril
- Nawet niewiem czy jesteś kobietą ==" - Celeb
- Jestem. - Meril
- Jak mam ci wierzyć? - Celeb
- Spiesze się. - Meril
- Więc jednak mężczyzna! - Celeb
- Nieobrażaj mnie! - Meril
- Daj dowód! - Celeb
- Nic niemusze ci udowadnieć. - Meril
- Bo jesteś mężczyzną! - Celeb
- A co cię obchodzi czy jestem kobietą czy mężczyzną? - Meril
- Może chcę poćwiczyć walkje...Na miecze... - Celeb
Meril uśmiechnęła się. Dawno niećwiczyła... Była to dla niej wielka pokusa...
- Czy to wyzwanie? - Meril
- Tak! - Celeb
- Uspokuj się syno! Przecież słyszysz że to kobieta! Zabijesz ją! - Bahoo
- Nieobrażaj mnie człowieku! Przyjmuje wyzwanie! - Meril
Elfka błyskawicznie zeskoczyła z Lanai. Wyjęła miecz z pochwy. Ten zalśnił blaskiem...
- Niezdejmiesz płaszcza...? - Celeb
- Nie... - Meril
- Niebęde walczył z zamaskowanym mężczyzną! - Celeb
- Więc walczmy... - Meril
- NIesłyszałeś co powiedziałem...?! - Celeb
- Ja jestem kobietą! - Meril
Zapadła cisza...
- Jeszcze tego niezrozumiałeś?! Wyzwałeś do walki na miecze kobiete! Powinieneś się wstydzić! Ale przyjęłąm wyzwanie i będe walczyć! - Meril
Celeb zarumienił się lekko.
- NIebęde walczył z kobietą... - Celeb
- Już zapuźno. Wyzwałeś mnie! Walcz! - Meril
- Zdeejmij płaszcz... - Celeb
- Nie... - Meril
- Zdejmij go dla świętego spokoju. - Bahoo
- Nie. - Meril
- NIemożna walczyć z zakrytą twarzą... - Celeb
Meril zamyśliła się...
- Też prawda... Sama się w to wkopałam ==" - Meril
Dziewczyna odwróciła się i zaczęła wolno rozpinać płaszcz. Po chwili zdjęła go z siebie. Spod kaptura wylałą się kaskada złotych włosów lśniących w blasku słońca. Miała na sobie prosty struj co podkreślało jej niezwykłą urodę...
- To jest...kobieta... - Celeb
- I to jaka. Fiu fiu... - Bahoo
Meril odłożyłą płaszcz na siodło Lanai i mocniej schwyciła miesz.
- Walczysz czy nie? - Meril
- Ale.. - Celeb
- Boisz się mnie...? - Meril
Elfka spojrzałą na niego kpiącym i wyzywającym zarówno wzrokiem.
- Walcze! - Celeb
Chłopak wykonał krótki krok by zbliżyć się do elfki. Ta szybkim skokiem dosięgła go. Ich miecze zderzyły się. Zaiskrzyło. Dźwięk metalu uderzającego o metal wypełnił las... Po krótkiej walce, Meril wytrąciła miecz z rąk Celeba. Chłopak był zmachany, a elfka wciaż oddychała normalnie.
- Pański syn naprawde musi poćwiczyć... - Meril
- Jak ona to zrobiła?! - Celeb
- Silna z niej dziewczyna... - Bahoo
Elfka przybrala spowrotem płaszcz. Wskoczyła na Lanai.
- Żegnajcie. - Meril
Lanai ruszyła z galopu. Już po chwili zniknęły w ciemnym lesie...
- I znowu się niewyspałam ==".... - Meril
Jechały równomiernie przed siebie w kierunku Tealsburga.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Neco God
|
Wysłany:
Pon 15:25, 17 Paź 2005 |
|
|
Dołączył: 12 Paź 2005
Posty: 292 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ciechocinek
|
Elwira Concre
Chodziła między straganami i oglądała różne rzeczy. Niestety nie znalazła nic dla siebie. Przedmioty były ładne, ale nie w jej guście. Cały czas zachowywała ostrożność, gdyż w każdej chwili mógł ją zobaczyć ktoś, kto był wtedy w gospodzie.
W końcu stwierdziła, że może już odejść. Zwiedziła prawie całe miasto, a na resztę nie miała ochoty. Do tego musiała się spieszyć. Chciała jeszcze dziś, a najwyżej jutro rano dotrzeć do Krendonu. Każda minuta była cenna.
Podeszła do jednego z handlarzy koni. Obejrzała kilka i jej uwagę przykuł jeden z nich.
- Ile pan chce za tego konia? -spytała, wskazując ręką na wybranego.
- To kobyła panienko. Wspaniałej rasy, więc jest bardzo droga.
- Ile? -nie chciała przedłużać rozmowy.
- 200 złotych monet -powiedział z satysfakcją. -Jej rodzina to jedna z najstarszych na tym świecie. Podobno elfickie konie -dodał.
- Biorę ją -rzekła i dała pieniądze.
- Zapomniałem dodać panience, że jest ona bardzo złośliwa. Często nie pozwola się dosiadać.
- W porządku. Poradzę sobie -podeszła do konia, który na początku trochę cofnął się do tyłu. Jednak ta stanowczo przytrzymała lecje. Po chwili głaskała łeb, a jeszcze później siedziała na niej.
- To niemożliwe! -krzyknął handlarz. Na ten okrzyk wszyscy zwrócili się z stronę elfki siedzącej na koniu.
- Ty baranie! Przecież to elfka! Wiadomo było, że ją dosiądzie! -powiedział jeden z sąsiadów handlarza.
- Elfka? Jaka elfka? To czarownica! Zabrała mi na chwilę głos! Na stos z nią! -usłyszała czyjś podniesiony głos. Od razu rozpoznała mężczyznę, którego zaczarowała w karczmie. Zanim ktoś zdążył się zpostrzec już jej nie było.
Jechała wąskimi uliczkami i po chwili była już poza miastem. Gdy uzyskała bezpieczną odległość, zwolniła. Nie chciała zbyt przemęczać konia, ale ten nie wyglądał na zmęczonego. W końcu dojechała do Martwego Lasu. Zatrzymała się na polanie, na mały odpoczynek. Stwierdziła, że musi wymyśleć jakieś imię dla zwierzęcia.
- Może Morgan? Nie -myślała na głos. W końcu jej twarz rozjaśniła się. -Merlan! Będziesz się nazywać Merlan! -krzyknęła szczęśliwa.
Marlan spojrzała na nią z uznaniem. Widać było, ze spodobało sie jej imię.
- Teraz muszę na chwilę wejść do Martwego Lasu. Nie mogę Ciebie wziąć. Odpocznij chwilę, a ja zaraz wrócę. Obiecuję -powiedziała do konia. Chwilę później zagłębiła się w las.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Bunny Pierwsze kroki
|
Wysłany:
Pon 16:35, 17 Paź 2005 |
|
|
Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 37 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Rose Mitari
Rose wstała z trawy.
-Dziś koncert-przypomniała sobie ziewając.
Rose zaczeła iść w stronę bram miasta.Założyła na siebie kaptur i nie postrzerzenie wyszła.
Szła przez wielką polanę.Zauważyła,że niedaleko stoi Martwy Las
-Martwy...Las...-weszeptała a po jej plecach przeszły ciarki.
Zauważyła,że ktoś leży koło drzewa,tuż przy wejściu do Martwego Lasu.
Rose schowała się za drzewo i zaczeła obserwować postać.Była to dziewczyna starsza od niej.
Rose wychyliła się lekko zza drzewa.Dziewczyna wciąż leżała.
-Podejdźmy nieco bliżej-szepneła i schowała się za drzewem który był bliżej nieznajomej.
Wskoczyła na drzewo.Nagle gałąź urwała się i Rose wylądowała na ziemi.
Dziewczyna podniosła się z ziemi
-Hehe^^"Witam^^"-uśmiechneła się Rose.
Nieznajoma uśmiechneła się.
-Rose Mitari...Nie prawdaż?-spytała dziewczyna
-Skąd wiesz?-spytała Rose
-Jesteś sławna.Ciężko Cię nie zauważyć-zahihotała dziewczyna
-Kim jesteś?-spytała Rose
-Jestem Elwira Concre..
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Neco God
|
Wysłany:
Pon 17:43, 17 Paź 2005 |
|
|
Dołączył: 12 Paź 2005
Posty: 292 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ciechocinek
|
Elwira Concre
- Jestem Elwira Concre -spoważniała.
- Miło, że się poznałyśmy! -trajkotała Rose.
- Tak. Miło -jej głos stwardniał. -Przepraszam, ale się spieszę. Może się jeszcze kiedyś zobaczymy. Żegnaj! -zagwizdała na konia, który po chwili przygalopował. Po chwili odjechała.
- Do zobaczenia! -krzyknęła dziewczyna. Trochę ją zdziwiło zachowanie Elwiry. Wzruszyła ramionami i odeszła w drugą stronę.
Tymczasem elfka szybko jechała na koniu. Musiała się spieszyć, gdyż wiadomości jakie dostała od driad były złe. Ostatnia nadzieja może zawieść...
- Merlan, przepraszam, że tak ciebie męczę, ale naprawdę się spieszę -powiedziała cicho do klaczy, na co ona przyspieszyła.
W końcu zauważyła zarysy Krendonu. Minęła miasto i wjechała do lasu.
- Teraz musimy iść. Jest tutaj niebezpiecznie, ale ja znam przejścia -pogłaskała Merlan uspokajająco.
Ostrożnie i powolnie szła przez moczary. W końcu je minęła i ruszyła ledwo widoczną ścieżką. Klacz zadrżała, ale elfka bez strachu szła dalej. W pewnym momenice minęła gęste krzaki i jej oczom ukazało się elfie miasto. Wyglądało jak wymarłe, ale ona wiedziała, że wszyscy są teraz w świątyni na modlitwach.
- Stój! Kim jesteś, że śmiesz wchodzić do naszego miasta! -otoczyło ją kilku elfów. Wsród nich rozpoznała swoich małych kolegów, z którymi się bawiła jak była mała. -Czemu się nie odzywasz? I zdejmij kaptur z głowy! -zdenerwował się. Spełniła jego prośbę.
- To niemożliwe! -krzyknęło kilku z nich. -Elwira?!
- Tak to ja -uśmiechnęła się. -Skończyłam naukę.
- To znaczy, że wróciłaś i zostaniesz?
- Niestety nie -posmutniała. -Muszę najpierw odnaleźć siostrę. Wtedy wrócę. Obiecuję.
- Dlaczego, w takim razie tu przyszłaś?
- Chciałabym rozmawiać z Serianem -powiedziała. Serian był to przywódca Najstarszych, który żył bardzo długo.
- Spóźniłaś się o dzień. On nie żyje.
- Co? -zdołała tylko powiedzieć. Ostatnia nadzieja. Jej nadzieja.
- Jutro jego pogrzeb. Ale podobno coś Tobie zostawił. Jakieś wskazówki -powiedział delikatnie jeden z nich. -Ale gdzie ty idziesz? -nie odwróciła się na to pytanie.
Szła bardzo wolno. Nie potrafiła uwierzyć w to, co usłyszała.
- Co się stało Elw? -odwróciła się gwałtownie. Za nią stał...
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Sakura Stały bywalec
|
Wysłany:
Pon 18:42, 17 Paź 2005 |
|
|
Dołączył: 12 Paź 2005
Posty: 135 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Konoha-Gakure
|
Merewen Tasartir
- Martwy Las... Czemu sie go tak boją... Mniej przelewa sie tu krwi niź w miastach
Na szczycie gałęzi siedziała smukła postać wpatrująca sie w gestwine. Czuła sie bezpiecznie w miejscu przed ,ktorym wszyscy uciekali w popłochu. Była inna niź wszyscy. Na gałęzi obok niej siedział przystojny mężczyzna. Miał rownie czarne włosy jak ona oraz lekko ironiczny uśmiech na twarzy.
- Zastanawiasz sie nad lasem ? - spytał uprzejmie
- Tak... Te zagadki... Intrygują mnie...
- Nie jesteś jedyna Merewen
- Co chcesz przez to powiedzieć... - pytania pół elfki nigdy nie brzmiały jak pytania
- Wiele jest myślicieli ogarniętych myslami i marzeniami tak jak ty i dążacych do tego by rozwikłać je w wolnym jak to jest najbardziej czasie by delektować sie każdym nowy odkryciem...
- Coż... Kiedys musisz sie pomylić - zakpiła
- Bynajmniej nie narazie...
- Rob jak chcesz - obojętność w jej głosie była wrecz zaskakująca ,a jej przepiękny głos ,ktory w całości odziedziczyła po matce odbił sie echem w pustym lesie.
Mężczyzna wsłuchał sie w coś uważnie
- Drzewce sie zbliżają... - oznajmił - Chowaj sie za drzewo...
- Nic mi nie zrobią - odparła rozważnie Merewen i zeskoczyła z gałezi prosto na głowe ruszającego sie drzewa
- Ejże ! Kto na mnie wpadł !
- To ja... Merewen ! Obrończyni Lasów - powiedziala pół elfka i skoczyła na gałaź drzewca - Przybyłam niedawno do Martwego Lasu...
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Vala Vilya Pierwsze kroki
|
Wysłany:
Pon 19:55, 17 Paź 2005 |
|
|
Dołączył: 12 Paź 2005
Posty: 11 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Deep of Heaven
|
Samara
Dziewczyna obudziła się i automatycznie wysłała swoje zaklęcia informujące, które popędziły niczym strzały korytarzami gospody.
Wszystko w porządku, informowały ją. Karczmarz już od jakiegoś czasu przyjmował gości, musiała więc nieźle zapać…
Czas ją jednak nie obchodził. Usiadła na łóżku, przeciągnęła się i zeskoczyła z niego. Zaklęcia informacyjne wróciły do niej, była więc gotowa do drogi.
Szybko wybiegła z karczmy, rzucając na ladę parę złotych monet i wyszła na ulicę.
Tego dnia był straszny tłok. Słońce paliło niemiłosiernie, a Sam musiała iść ze spuszczonymi oczami, żeby nikt nie zobaczył jej oczu… Oczu, które nie należały do człowieka…
Ostatnio w ogóle nie używała zaklęć, a one chciały wyjść na świat. W jej oczach tliły się kolory, całkowicie zasłaniając źrenice. Przechodziła koło wystawy luster, więc lekko spojrzała w jedno z nich…
Jej oczy były prawie całe niebieskie… zaklęcia latania były najniecierpliwsze.
- Jeszcze chwilę- warknęła Samara –Tylko wyjdę z miasta.
Dziewczyna popędziła ulica, mijając ludzi, którzy nawet jej nie widzieli. Narastała w niej coraz większa chęć lotu…
- Jeszcze trochę- pomyślała sobie.
Jednak nie było to takie proste… Tealsburg było bardzo wielkim miastem…
- SAMARA!!!
Sam odwróciła się gwałtownie
Zobaczyła tam znaną jej postać...
Dobrze znaną…
- O nie…
Nie miała czasu. Musiała to zrobić…
Pozwoliła, żeby jej zaklęcia latania wystrzeliły ją w błękitne niebo…
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Neco God
|
Wysłany:
Pon 20:24, 17 Paź 2005 |
|
|
Dołączył: 12 Paź 2005
Posty: 292 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ciechocinek
|
Elwira Concre
- Skąd się tutaj wziąłeś? -spytała zimno elfa, który stał przed nią.
- Czemu mówisz do mnie z takim chłodem? -odpowiedział pytaniem.
- Mam prawo mówić to, co mi się podoba! -jej oczy zaiskrzyły.
- Nie mogę uwierzyć, że kiedyś byłaś taką skromną, cichą, niepozorną elfką. Zmieniłaś się. I to bardzo -powiedział cicho.
- Moja sprawa! -chciała odejść, ale powstrzymało ją jego spojrzenie. Te błękitne oczy, które się jej badawczo przyglądały. Czuła sie nieswojo, ale nie potrafiła się ruszyć. stała jak skamieniała.
- Tak Twoja. Nie pomyslałaś jednak, że ktoś może się o Ciebie martwić? I jest zaciekawiony jak spędziłaś te 13 lat?
- Nie pomyślałam -szepnęła. -Ale też byś się tak zachowywał jakbyś szukał pewnej ważnej osoby i jej jeszcze nie znalazł -tłumaczyła się. Po raz pierwszy w życiu przed kimś.
- Rozumiem. Mam jednak nadzieję, że niedługo porozmawiamy. Spokojnie porozmawiamy -powiedział i odszedł, zostawiając elfkę w rozsypce. Czuła sie taka mała w porównaniu z nim. Brethel. To imię powodowało u niej drżenie. Usiadła ciężko na kamieniu i zaczęła rozmyślać. Nie mogła jednak czynić tego spokojnie, gdyż cały czas miała przed oczami jego błękitne oczy.
Wolno ruszyła w stronę miasta. Zagwizdała na Merlan, która szybko do niej przygalopowała. Poprowadziła ją do swojego małego domku, który stał w małej odległości od reszty budynków. Weszła z nią do stajni i przyszykowała jedzenie. Po chwili wyszła i spojrzała na nocne niebo. Chwilę później weszła do domu. Zdjęła płaszcz i weszła do kuchni. A tam:
- Niespodzianka! -krzyknęli wszyscy zebrani. Zobaczyła obficie zastawiony stół, wiele znajomych i nieznajomych twarzy. Poczuła, że jest w domu. Nie poczuła łez, które zaczęły delikatnie lecieć z jej oczu.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Usagi Pierwsze kroki
|
Wysłany:
Wto 10:56, 18 Paź 2005 |
|
|
Dołączył: 12 Paź 2005
Posty: 11 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Meril Lanthir/Brin
Lanai galopowała w ciemności. Elfka siedzaca w jej siodle wypatrywała blasków Tealsburga. Powinny niedługo tam dotrzeć.
- Lanai...Przepraszam, że tak cię męcze...Ale w Tealsburgu czeka na mnie ktoś ważny... I musze sie tam jak najszybciej dostać... - Meril
Lanai zarżała. Wyczuła w jej głosie dziwną nutka. Meril zaczerwieniła się trochę.
- Oh... Ta waka... Musiałam troche potrenować! - Meril
Kla czzrnowu zarżała z rozbawieniem.
- No już dobrze... Ale i tak muszę dostać się do stolicy jak najszybciej... - Meril
Nagle w dali pojawiły się blaski świateł.
- Lanai! To już Tealsburg! - Meril
Klacz słusząc w głosie Meril radość przyspieszyła. Już po chwili Meril biegła przez oświetlone miasto, poszukując karczmy "Pod Ryczącym Smokiem" najwiekszej karczmy w mieście. Tam miał na nią czekać... Po chwili dziewczyna wpadłą do karczmy. Natychmiast przeszukała wszystkich ludzi tam wzrokiem w poszukiwaniu kobiety która ma nia nią czekać... Nieznalazła jej wzrokiem.
- Oh...Tylo mieć nadzieję, że gdziś tu śpi... - MEril
Dziewczyna podeszła do karczmiarza.
- Przepraszam... - Meril
- Tak? - karczmiarz
- Czy...Czy widział pan może gdzieś tu kobietę...<zdjęla kaptur tak by tylko karczmiarz widział> Podobną do mnie? - Meril
- Oh oczywiście. Jakmógłbym zapomnieć taką piękność. <Meril włozyłą kaptur> Wyjechała wczoraj. Powiedziała, że gdy pani tu przyjedzie mam przekazać, że będzie czekać za miastem. Na północ. - karczmiarz
- Dziękuje! - Meril
Elfka wybiegła szybko z karczmy i wsiadłą na Lanai. Wyjechała galopem z miasta na północ. Po chwili dostrzegła blask ognia. Zsiadła z klaczy. W jej oczach zaszkliły się łzy... Spłynęły szybko po policzkach i osuszyły się błyskawicznie. Dziewczyna ruszyłą biegiem. Jej płaszcz powiewał na wietrze. Przy ogniu siedziała dziewczyna. Miałą długie, blond włosy. Niewidziałą jeszcze Meril.
- Solome... - Meril
Dziewczyna natyhmiast wstałą i zaczęła przypatrywać się zakapturzonej postaci. Meril zdjęła kaptur. Dziewczyna wpatrywała się w nią.
- Meril... - Solome
Dziewczyny rzuciłu się w swoje objęcia. Były to przyrodnie siostry, aczkolwiek były prawie, że identyczne...
- Czemu uciekłaś? Gdy dostałam twoją wiadomość natychmias wyruszyłam... - Solome
- Poczekaj... - Meril
Solome zamilkła...
- Uciekłam bo znam prawde...Niestety niemogłam ci wszystkiego w liście wyjaśnić... Usłyszałam rozmowe...rodziców...Już wiem, że niejesteśmy prawdziwymi siostrami... - Meril
- Oh...Ale to nic niezmienia. - Solome
- Tak. Wiem, że nadal mogę na ciebie liczyć... - Meril
- Oczywiście! - Solome
- To dobrze... - Meril
- Ale dlaczego kazałąś mi tu przyjechać? - Solome
Meril milczała.
- Meril... - Solome
- Chciałam ci wszystko wyjaśnić... Ale nie tylko po to cię wezwałam... Czy nadal jesteś tak dobra w uleczaniu? - Meril
- JAsne...Coś ci się stało?! - Solome
- Można to tak ując... - Meril
- Pokaż! - Solome
Meril zdjęła płaszcz oraz bluzkę... Na plecach miała długie rozcięcie. Od prawego ramienia aż po lewe biodro... Solome zatrzymałą powietrze...
- Niemoge tego sama zasklepić... - Meril
- Kto ci to zrobił? Gdzie? Kiedy? - Solome
- Już dość dawno... Miesiąc po tym wysłałam do ciebie wiadomość. Było to jakieść półtora miesiąca temu... Podczas ...małej potyczki. Od tyłu. Mieczem. Musiał być polany jakąś trucizną... Naszczęście zaraz zaczęłam jej przeciwdziałać. Ale rana niechce się zabliźnić... I co jakiś czas zaczyna ropieć i krwawić... - Meril
- Tu niebardzo ci pomoge... Ale coś napewno poradze... - Solome
Solome natychmiast zaczęła grzebać w sakwie. Wyjęła jakieś ziła i obłożyłą nimi całą blizne. Nasępnie zaczęła szeptać w języku elfów słońca lecznicze zaklęcia...
- To była dość silna trucizna...Ale będzie dobrze. - Solome
- Zostanie blizna? - Meril
- Nie... - Solome
- Co z herbem...? - Meril
- To dziwne...Przyglądałąś się już tej bliźnie? - Solome
- Nie... - Meril
- Herb został nietknięty.... - Solome
- I dobrze. - Meril
Meril ubrałą się.
- Kiedy blizna zniknie? - Meril
- To potrwa troche czasu... Zwłaszcza, że niemam ty zbyt pomocnych ziół...Ale magia pomogła. - Solome
Solome jeszcze raz przyłożyła dłoń do pleców Meril i wyszeptałą niedosłyszalnie trzy słowa... Lecz Meril wiedziała, że Solome powiedziała : Będe cię chroniła." w języku elfów...
- Dziękuje Solome.... - Meril
- To drobnostka... - Solome
- Przekaż...wzystkim, że ze mną w porządku. - Meril
- Wrócisz? - Solome
- Niewiem... Wiesz..Gdy podsłuchałam tamtą rozmowę usłyszałam jeszcze, że moja matka może żyć... Chcę ją odnalexć... - Meril
- To będzie trudne... - Solome
- Możliwe.... - Meril
Dziewczyny zamilkły. Dawno się niewidziały... Usiadły razem na ziemi. Opowiedziały sobie co się z nimi działo przez ten cały czas... Po chwili rozmów położyły sie spac...
Rankiem dziewczyny musiały się pożegnać...
- Wiedz, że zawsze możesz mnie wezwać... Przyjadę nawet na drugi koniec imperium, żeby ci pomóc. - Solome
- Wiem... - Meril
Dziewczyny przytuliły się. Meril wskoczyła na konia.
- UDanych poszukiwań! - Solome
- Dzięki. - Meril
Lanai ruszyła galopem. Meril rozpłakała się gdy już była daleko od Solome. Tak bardzo za nią tęskniła. Były nierozłącznymi przyjaciółkami... A teraz. Teraz są od siebie daleko. Meril szybko otarłą łzy...
- Napewno jeszcze się spotkamy. - Meril
Meril odwróciłą się. Solome już niebyło widać... Meril jechaa w kierunku Krendon.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Bunny Pierwsze kroki
|
Wysłany:
Wto 15:10, 18 Paź 2005 |
|
|
Dołączył: 15 Paź 2005
Posty: 37 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Rose Mitari
Rose patrzyła się na Martwy Las który stał przed nią.
-Dobra,dziś mam występować,ale nie zaszkodzi mi trochę ruchu prawda?-powiedziała do siebie Rose poczym wbiegła do lasu.
Las ten był bardzo ciemny i mroczny.Rose bała się takich miejsc ponieważ miała dopiero 14,5 lat.
Dziewczyna wyprostowała się
-Muszę być dzielna!-powiedziała i zaczeła iść dalej.
Nagle usłyszała kroki za sobą.Stawały się coraz szybsze.Rose zatrzymała się i wyjeła z rękawów sztylety.
-Wyjdź tchórzu!Słuszałam jak idziesz!-warkneła dziewczyna.
Zza krzaków pojawiły się dwa orki.
-No to pięknie...-szepneła Rose
Orki żuciły się na nią.Rose rzuciła się na wrogów.Niestety jeden z orków trafił Rose z brzuch.Dziewczyna upadła na ziemię.
-Pomocy...-wyjąkała
Jej ostatnim obrazem był widok czarno włosej dziewczyny...Starszej od niej...Poczym zemdlała...
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Sakura Stały bywalec
|
Wysłany:
Wto 15:23, 18 Paź 2005 |
|
|
Dołączył: 12 Paź 2005
Posty: 135 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Konoha-Gakure
|
Merewen Tasartir
- Krzyk , Tupot nóg... wielu nog... Swąd orków... Słychać walke... Zaciekłą...
- Wiesz ,że i tak poznam twe myśli wiec czemu nie wypowiesz tego na głos , Merewen
- Nie jestem do tego przyzwyczajona - odparła bez namiętnie pół elfka - Ktoś walczy z orkami. Dwoma. Lecz nie daleko czają się nastepni. Walcząca ich nie widzi. Nawet nie wie ,że spoglądają na nią czujnym okiem obserwują jej każdy ruch...
- Widze ,że nauka nie poszła w nicość... Jak myślisz ilu...
- Nie da sie zliczyć. Wkraczamy do akcji...
- Dawno nie używałem swego miecza - zakpił mężczyzna i podniusł sie z gałęzi drzewa zeskakując na ziemi. W jego ślady poszła Merewen.
Po chwili bardzo długiego biegu przez Martwy Las zaczaili sie przy drzewach i obserwowali jak ciemnowłosa dziewczyna walczy nadal.
- Są za skałą - odparł Carven
- Wiem... Czuć ich nawet tutaj.
- Idziemy !
Dwie postacie zaczeły mijać drzewa. Wyglądały jak dwa przmykające sie cienie. Gdy jednak dotarli do celu niebo przeszył krzyk orka i Merewen wraz z wojownikiem wyciągneli miecze przed siebie.
- Czas zacząć zabawe - zadrwiła Merewen i rzuciła sie z Carvenem na orki co rusz rzecinając ich na pół.
Gdy wreszcie wszystko ucichło ,Merewen i Carven stali w kole ,który był szczelnie otoczony szczątkami orków.
Wojowniczka wyjrzała za skałe. Ciemnowłosa dziewczyna pochylała sie nad jakąś dziewczyną ,która najwyraźniej musiała zemdleć.
- Idziemy - oświadczył Carven kładac swoją dłoń na ramieniu Merewen i z nastepnym powiewem wiatru znikneli.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Neco God
|
Wysłany:
Czw 16:27, 20 Paź 2005 |
|
|
Dołączył: 12 Paź 2005
Posty: 292 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ciechocinek
|
Elwira Concre
Gdy wszyscy zaczęli rozmawiać na różne tematy, elfka cicho wyszła na dwór. Usiadła na ławeczce i spojrzała z uśmiechem na niebo. W pewnym momencie zauwazyła spadającą gwiadzę.
- Jakie życzenie pomyślałaś, Elw? -usłyszała nagle ze swojej prawej strony. Nie odwracając się powiedziała rozmarzonym głosem.
- Jak Ci powiem, to wtedy się nie spełni.
- Wierzysz w to? -spytał się z powagą w głosie, ale wyczuła również wesołe nuty.
- Oczywiście -odpowiedziała poważnie. Jednak po chwili roześmiała się. Jej śmiech był bardzo melodyjny i przypominał szemranie potoku, który spływa z gór.
- Pięknie się śmiejesz -powiedział nagle elf. Spojrzała na niego zaskoczona i zaróżowiła się. Szybko odwróciła wzrok, gdyż czuła się tak, jakby te jego niebieskie oczy czytały jej w myślach. -Czemu się mnie boisz?
- Ja się ciebie nie boję! -powiedziała gniewnie. Wstała i chciała odejść, ale coś ją powstrzymało. Usiadła i odwróciła się do niego plecami. Po chwili poczuła jego ręke na ramieniu.
- Nie chciałem Ciebie urazić -rzekł cicho. Zerknęła na niego i po chwili patrzyła się na jego twarz. Jednak szybko uciekła spojrzeniem.
- Wiem -szepnęła. Bała się podnieśc wzrok, więc udawała, że jest zainteresowana ławką, na której siedzieli.
W pewnym momencie poczuła, że kładzie na jej drugie ramię swoją rękę. Chwilę później pocałował ją. To wspaniałe uczucie trwało chwilę, ponieważ elf szybko się odsunął.
- Przepraszam! -krzyknął i zniknął, zostawiając zszokowaną elfkę. Gdy oprzytomniała, delikatnie dotknęła swoich ust. Co ty najlepszego zrobiłeś, Brethel! -pomyslała uśmiechnięta. Delikatnie weszła do domu i usiadła na swoim miejscu. Nikt nie zauważył, że przez chwilę jej nie było.
W końcu goście wyszli. Elwira posprzątała i usiadła na łóżku. Zaczęła rozmyślać i marzyć. w końcu zmęczenie dało o sobie znać. Sen, który się jej snił musiał być wspaniały, ponieważ uśmiech nie schodził jej z twarzy.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
Usagi Pierwsze kroki
|
Wysłany:
Pią 8:12, 21 Paź 2005 |
|
|
Dołączył: 12 Paź 2005
Posty: 11 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Meril Lanthir/Brin
Meril była już w połowie drogi do Krednonu... Nagle coś ją zatrzymało. Lanai stanęła... Meril poczuła coś dziwnego. Tajemniczą pustkę w sercu. Po chwili łzy napłynęły do jej oczu... Spływały strugami po policzkach. Meril niewiedziała co się dzieje... Prubowałą je zetrzeć, powstrzymać... Nic to jednak niedawało... Dziewczyna zsiadła z Lanai i usiadła pod drzewem, i poprostu płakała... Czuła czyjś brak w sercu... Jej myśli natychmiast pognały do matki... Matki której nigdy nieznała...
- Czy...czy oni mogli... - Meril
Jej głos był lekko zachrypnięty... Stał się lekki, delikatny... Potok łez zwiększył się... Meril tak siedziałą i płakała. Lanai próbowaął ją pocieszyć. Lecz to niedawało żadnych skutków... Nagle z daleka dało się słyszeć tupot kopyt ok. 3 koni... Meril niezwróciła na to większej uwagi... Obok niej przejechały trzy konie... Na jednym z nich była zakapturzona postać... Jeden z koni niosący mężczyzne zatrzymał się. Mężczyzna zsiadł z konia... Podszedł do Meril i kucnął przy niej.
- Coś się stało? - chłopak
Meril dopiero teraz zauważyła, że konie się zatrzymały. Jej wzrok podążył do zakapturzonej postaci, która najwyraźniej kuliła się...
- Nie...Nic... - Meril
- Pani płacze...Coś się musiało stać. - chłopak
Meril starała się otrzeć ponownie łzy.
- Nie naprawde nic... - Meril
Zakapturzona postać n dźwięk głosu Meril wyprostowała się gwałtownie, lecz drugi mężczyzna powstrzymał ją przed zdjęciem kaptura... Meril przyjżała się uważniej mężczyzną. Wstałą lekko.
- Naprawde nic mi niejets... Kogo wieziecie? - Meril
- Nikogo. - chłopak
- Przecież widze... - Meril
- A ja widzę, że wciąz płączesz. - chłopak
Nagle Meril poczuła coś dziwnego... Jej serce ponownie wypełnił ten sam blask, który był w nim poprzednio... Blask jej matki.... Łzy elfki natychmiast obeschły... Spojrzałą uważniej na mężczyzn i na postać, która najwyraźniej chciaął się wydostać spod kaptura...
- Chcę zobaczyć osobę, którą wieziecie. - Meril
Jej głos znowu stał się lekki, płynny, melodyjny...
- Widze, że już pani lepiej. Musimy już jechać... - chłopak
Meril zatrzymała go łapięc za ramię... Jej głos stał się władczy, pełny siły...
- Pokażcie mi tę osobę! - Meril
- Kimże jesteś, że żadaż od nas tego? - chłopak
- Zwą mnie Meril... - Meril
Postać pod kapturem znieruchomiałą na chwilę... Po chwili spod kaptura wydobył się jasny blask... Kaptur spadł... Na koni siedziała wysoka smukła elfka, o wyrazistych rysach twarzy, czystych błękitnych oczach oraz długich blond włosach... Jakby starsza kopia Meril!
- Mama... - Meril
- Meril... - kobieta
Zapadła cisza... Kobieta zsiadła z konia... Dwaj mężczyźni przyglądali się tej scenie zmieszanym wzrokiem... Kobieta podeszła lekko do Meril... Po chwili obie żuciły się sobie w ramiona...
- Mamo...Co się z tobą działo?! Przez ten cały czas? Gdzie byłaś?! - Meril
- Opowiem ci od początku... - Irgiht
Irgiht op[owiedziaął Meril co działo się z nią...
- Pewnie jeszcze o tym niewiesz... NIewielu o tym wie.... Ale z dalekiej krainy przybył tu nijaki król Titanus.... Chce on zdobyć władzę nad naszym imperium.... - Irgiht
- Jakto? - Meril
- Ma onpodobno armię 3x większą od naszej.... - Irgiht
- Więc...jeżeli zaatakuje przegramy... - Meril
- Tak... - Irgiht
Zapadła cisza...
- Ale co tu robiłaś? Myślałam że już nieżyjesz... - Meril
- Oni wieźli mnie na śmierć... Chciałam sie do tego przygotować, więc zerwałam z tobą kontakt mentalny... Dlatego poczułaś tę pustke... - Irgiht
- Dobrze, że tędy przejeżdżałam! - Meril
Irgiht jeszcze raz przytuliła córkę...
- Czemu wogóle odeszłaś od elfów?! - Irgiht
- Gdy się dowiedziałam, że niejestem ich córką...Odeszłam by cię odnaleźć... - Meril
- Czy...niepytałaś się nigdy jak brzmi twe imię?? - Irgiht
- No...nie. - Meril
- Zwiesz się Meril Lanthir... - Irgiht
Zapadłą cisza... Oczy Meril rozszerzyły się gwałtownie.
- Ja jestem Lanthir?! - Meril
- Tak...Nalezysz do jednego z najstarszych i najszlachetniejszych elfich rodów jakie kiedykolwiek zamieszkiwały te ziemie... Lecz niestety... Z tego rodu pozostałaś już tylko ty... No i w pewnym sensie i ja... - Irgiht
Zapadła cisza...
"Ród Lanthir...Jak to możliwe...? Ja...zawykła elfka z tak znakomitego rodu..." Meril
- Należysz do rodu wodu... Jednego z czterech żywiołów. Żywiołu Życia... Musisz o tym zawsze pamiętać. Czy wiesz co znaczy twe imię? - Irgiht
- Niezastanawiałam się nad tym nigdy... - Meril
- Imię znaczy Róża nazwisko zaś Fale Wody... - Irgiht
- Dlaczego tak mnie nazwałaś? - Meril
- Przez date twych narodzin... Urodziłaś się w miesiącu Róży... Miesięacu, w którym róże zakwitają... - Irgiht
- Mamo...co teraz z nami będzie? - Meril
- Ja powrócę do elfów... Ty jesteś jeszcze młoda. Powinnaś podróżować... Może dowiesz się czegoś więcej na temat twych przodków..Na swój temat... Jesteś bardzo tajemnoczą i pożądaną osobą w imperium Meril... - Irgiht
- Ja? Niby czemu... - Meril
- To wszystko dotyczy twego nazwiska... Oraz Miesiąca Róży... - Irgiht
- Czy możesz mówić jaśniej? - Meril
- Pochodzisz z najstarszego elfiego rodu... Rodu który pierwszy przybył na te ziemie... Miesiąc Róży...Miesiąc cudów, magi...Miesiąc obdarzony mocą... Jesteś jedyną osobą w całym imperium która urodziła się w tym okresie... Nikt inny nieprzyszedł na świat w miesiącu Rózy... - Irgiht
- Czy to jest wogule możliwe?! – Meril
-Oczywiście - Irgiht
-Więc...gdzie udasz się teraz mamo? - Meril
- Wróce do elfów...A ty? - Irgiht
-Niewiem...Ale jeszcze niewróce... – Meril
-Podróżuj dziecko... Odnajdź swoje korzenie... – Irgiht
-Jesieś bardzo tajemnicza mamo... Ale masz racje. – Meril
Obie wstały... Mężczyźni już dawno rozpłynęli się... Irgiht pożegnała córke... Wsiadła na konia, którego zastawili i odjechała wolno na południe... Meril siedziała jeszcze chwilę... Wstałą i wsiadłą na Meril poczym wolno ruszyła przed siebie... Pierwszy raz od dłuższego czasu czuła się całkowicie wolna... Mogła robić co zechce...
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|